Mój Detoks  42 dniowy jeżeli ktoś będzie zainteresowany doczytaniem do końca to zapraszam. Pomysł oczyszczania organizmu wziął się z kilku moich przemyśleń
-jak można wytrzymać na samych warzywach (pierwszy etap wege zupełny brak nabiału, mięsa i ryb generalnie pozbycie się wszystkich produktów od zwierzęcych)
-zaintrygowało mnie również kilka książek– “Nowoczesne zasady odżywiania. Przełomowe badania wpływu żywienia na zdrowie” oraz “Zjadanie zwierząt”  i filmów min.na dobry początek wersja na yt  w jęz.angielskim
The Game Changers (2019)
https://youtu.be/ove9b16OeR4 wersja z tłumaczeniem na Netflixie
dokument pokazujący historie sportowców, którzy porzucili mięso na rzecz diety roślinnej. Narratorem i producentem filmu jest James Wilks – były zawodnik UFC i trener sztuk walki...później posypały się filmy na Netflixie o diecie
What the Health, Jedzenie jest ważne – Food matters, Forks over knives i jeszcze kilka żeby nie zanudzać...Konkluzja filmów jest taka, że dieta złożona z surowych, organicznych produktów roślinnych, czyli owoców, warzyw, orzechów, ziół, ziaren, superfoods to niezwykle istotna część zdrowego trybu życia. Natomiast produkty zwierzęce powodujące stany zapalne są przyczyną wielu chorób cywilizacyjnych. Daleki jestem oczywiście od szamanstwa i polecania czegoś co nie zostało sprawdzone lub ma jakieś tam działanie ale kosztuje krocie, więc najlepsza metoda będzie przetestowanie na sobie. Dodatkowym bodźcem było kilka nieprzyjemnych zdarzeń ludzi których znałem bądź znam(całe szczęście są na tym padole) kierujących się w życiu dietą opierającą się na produktach zwierzęcych.
Poczytajcie min. Konrad Gaca lub całkiem niedawno wspaniały człowiek Krzysztof niedoszły Dietetyk naszej sieci APZ mega wysportowani zarówno jeden i drugi co ich łączyło? Wiek 42-43 (i tutaj zapaliła mi się lampka Boże tyle co ja) obydwoje zwolennicy ww.diety zmarli niestety przedwcześnie...oliwy do ognia dolało kilka moich pacjentek które wróciły lub też przyszły po diecie ketogenicznej ze wspaniałymi osiągnięciami redukcji tkanki tłuszczowej i katastrofalnymi wynikami badań krwi...z zastrzeżeniem, że nie jest niebezpieczna przy krótkotrwałym stosowaniu, ale w dłuższej perspektywie ma gorsze oceny – tak pod względem utraty wagi jak i wpływu na zdrowie.
No więc do dzieła założenia diety pierwotne  dla całego programu kcal 2500-2700, makro klasycznie W2, B1, T1 (50%,25%,25%) g
-suplementacja Vit D 2000, do diety weganskiej b12, debutir, Kurkuma i imbir oraz probiotyk od drugiego etapu,
I-ETAP pierwszy czyli dieta wegańska założenie bardzo fajne i w zasadzie mega proste w utrzymaniu. Nic co miało do czynienia ze zwierzęciem. Bez mięsa, ryb, nabiału łącznie z jajkami oraz produktami mlecznymi. Swoje jedzenie postanowiłem oprzeć o:
1. Owsianka z ranka
2. Mleka roślinne
3. Warzywa na patelnię
4. Natural Mix czyli kaszę łączone z warzywami
5.Masło orzechowe
6. Gotowe pasty (lidl biedronka również)
paprykowo-marchewkowa
hummus
pomidorowa z bazylią
cukinia z curry
z zielonego groszku z cukinią i ogórkiem
ananas z curry
bakłażan
tahini (czyli pasta z sezamu)
7. Soja oraz tofu tutaj niepotrzebnie kiedyś negowałem wartość zdrowotną (GMO) oraz negatywne działanie na hormony (mężczyźni niewieścienie:) oraz kobiety zaburzenia pracy tarczycy) dla zainteresowanych rozwinę w wiadomości prywatnej.
8. Ciecierzyca, soczewica i wszystkie strączkowe.
9. Produkty gotowe kotlety sojowe, burgery warzywne, kiełbaski pieczarkowe itd...generalnie fajne bo szybkie ale smak bardzo zróżnicowany od naprawdę dobrych po mega słabe...
10. Jogurt kokosowy (dzięki niemu udało mi się przetrwać bez ulubionego jogurtu mlecznego)
10. Wszystkie warzywa pozostałe...
Pierwsze moje spostrzeżenia na początku  że wcale nie brakuje mi produktów zwierzęcych oraz małej rewolucji jelitowej (zapewne strączkowe - perylststyka) ale wszystko się unormowało i dumny z siebie każdego dnia walczyłem aby co innego robić dzieciakom i żonie a co innego sobie. Tak naprawdę pierwszy tydzień to duża dawka soczewicy i ciecierzycy. Jakie wrażenia? Jasność umysłu oraz fajna wytrzymałość biegowa. Drugi tydzień to początek znurzenia i znudzenia więc posiłkowałem się daniami wege z Fit Dietetyka i odkryłem całkiem ciekawe połączenia smaków min. Zupa brokułowa z kokosem (o matko kosmos)  
-Sałatka śródziemnomorska z kaszy bulgur i awokado
- Sałatka z batata i awokado
- Spaghetti ze szpinakiem i orzechami
- Brokułowe klopsiki z soczewicy
- Curry z soczewicy
-  Kotlety wegańskie z fasoli
-  Sałatka z kaszą gryczaną i cukinią i wiele wiele innych i właściwie tylko dzięki tym przepisom udało się przetrwać ten drugi tydzień. Ps.akurat czas szparagów więc i one zagościły sezonowo na talerzu.
Podsumowajac ten etap można powiedzieć od strony mentalnej po pierwszym tygodniu sprawiało mi ból :) patrzenie na kurczaka (zdrowego z zagrody pacjentki) który leżał na stałe w kuchni - teraz rozumiem doskonale wegan, oraz maniakalne poszukiwanie wartościowego białka w produktach gotowych...
Nie chce Was zanudzać bo i tak daleko zaszliśmy;)
II ETAP stopniowe włączanie nabiału (narazie bez jaj) czyli jogurty oraz sery, szczególnie Feta i mozzarella których bardzo mi brakowało. Dopiero rozpoczelem ten etap ale jest zdecydowanie łatwiej bo już są moje ulubione produkty...
III ETAP polega będzie na stopniowym włączaniu produktów zwierzęcych bo myślę że gdzieś tam wpadnie dobry stek :) jednak z zastrzeżeniem że mięso maksymalnie dwa razy w tygodniu...
Po co to wszystko oczywiście oczyszczenie organizmu, wygaszenie stanów zapalnych można by długo ale realnie co odczuwam?
Czuję się lepiej
Tak po prostu – mam więcej energii, nie jestem już tak ospały, z zapałem wstaję rano (jest 5:30 jak to piszę ;) Wysiłek fizyczny nigdy nie był problemem więc poza wydolnością bez zmian, ciało wydaje się bardziej sprężyste, a moje jelita  pracują jak należy. Po prostu czuję się świetnie!